Lula i Magda udowodniły, że adopcja nie musi być trudna!
To miał być Bullowaty. Z założenia. Taki i tylko taki. Pies o wielkim sercu, energiczny i silny, z zaciętością typową dla teriera. Spełnienie marzeń.
Po rodzinnym domu, kilka lat wcześniej, skakały dwa nieznośne foksteriery. Taki kompromis z mamą, która obawiała się trochę temperamentnego bulla.
W tym czasie zaprzyjaźniłam się z panią Teresą, która spacerowała z Lulą – cudowną, lekko przysadzistą, białą bullterierką. Wyprowadzałam psinę na spacery, gdy pani Teresa musiała zostać dłużej w pracy. Spędzałam z nią dużo czasu, utwierdzając się w przekonaniu, że teriery typu bull są wyjątkowe…
Zaczęłam szukać w końcu psa do adopcji, czytałam różne poruszające historie na facebooku, na stronach kilku fundacji. Aż nagle, któregoś dnia, trafiłam na zdjęcie psiej bidy, która szczególnie mnie ujęła.
Rude, pręgowane i smutne psie dziecko spędzało dzieciństwo za kratami. Zadzwoniłam od razu do wolontariuszki i umówiłam się na spotkanie z wolontariuszką Pauliną i jej podopieczną. To była niedziela, świeciło wiosenne słońce.
Paulina zabrała sunię na wybieg, pobawiłam sie z nią chwilę patykiem i…wpadłam po uszy.
Serce mi waliło jak szalone, gdy obserwowałam tego chudzielca z wielką, kanciastą głową i żółtymi oczami, które błyszczały w ze szczęścia podczas zabawy.
Dwa dni później zabrałam ją do domu.
Początki wspólnego życia nie były zbyt łatwe.
Dżordż – kocur syjamski, źle znosił obecność natrętnego szczeniaka. Przez chwilę nasza przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Po przeprowadzeniu wielu rozmów i konsultacji z behawiorystami, postanowiłam/postanowiłyśmy zawalczyć o poprawne stosunki między zwierzakami.
I udało się!
Wiele godzin tłumaczyłysmy Luli, że kot niekoniecznie będzie się bawił na jej zasadach, że trącanie go nosem lub wielką łapą nie oznacza dla niego kuszącego zaproszenia do gonitwy. Że takie gonitwy to raczej on inicjuje i jasno dyktuje ich zasady.
Poznawaliśmy i uczyliśmy się siebie coraz lepiej.
Lula to typowy pitbull – takie wieczne dziecko. Jednak dziecko o nieprzeciętnej sile. Jest bardzo inteligentnym psem, lecz przy tym, jak na teriera przystało, szybko się nudzi i jego szkolenie musi być urozmaicone.
Chciałam wychować ją najlepiej jak potrafię. Poszłyśmy więc do Psiej Podstawówki, gdzie nauczyła się podstaw posłuszeństwa. Co tu dużo kryć?
Była największym łobuzem w grupie.
Dużo czasu spędzałyśmy na spacerach w parku, w lesie albo po prostu na osiedlu.
Doszłyśmy do wniosku, że fajnie będzie z nią nadal pracować. Tak żeby mogła sobie lepiej radzić ze swoimi emocjami. Żeby nauczyła się wyciszać. Żeby miała z nami jak najlepszą relację i była szczęśliwym, spełnionym psem.
Ja i Lula mamy za sobą naprawdę mroczne chwile
W międzyczasie dopadła ją typowo sportowa paskudna kontuzja. Zerwała więzadło krzyżowe w prawym, a po 8 miesiącach w lewym, kolanie. Ciężki to był dla nas czas. Gimnastykowałyśmy kolano po operacji w domu, spacery odbywałyśmy tylko za potrzebą.
Mijały długie tygodnie, ale po kilku miesiącach kolana wróciły do pełnej sprawności a piesek znów mógł biegać!
Zafascynowała nas nowa dyscyplina kynologiczna – Obrona Sportowa. Poznałyśmy ciocię Anetę i grupę wspaniałych ludzi z mądrymi pieskami. A przede wszystkim Dawida – czeskiego pozoranta, który doskonale czyta psy i każdego z nich, wraz z przewodnikiem, traktuje indywidualnie.
Decyzja o adopcji nie była łatwa. Jednak z pewnością była najlepszą decyzją, jaką podjęłam.
Kiedy to piszę, leżymy razem na sofie, oglądając seriale, oraz szlifujemy psie sztuczki. Decyzja o adopcji Luli była przełomowym momentem w moim życiu. Pies to masa obowiązków, ale również
- termofor, gdy marzną stopy,
- mokry buziak, gdy źle,
- sposób na rozładowanie emocji w dzikiej zabawie,
- niezawodny przyjaciel,
- kumpel na spacer o najdziwniejszej nawet godzinie,
- osobisty Bodyguard,
- złodziej bułek z serem oraz papieru toaletowego,
- najwierniejszy słuchacz.
Moje życie zmieniło się na lepsze. Czy Ty odważysz się zmienić swoje?
Autorka tekstu: Magdalena Kotyrba