O decyzji, która zmieniła dwa życia – historia adopcji Shivy
Oto historia najszybciej podjętej (i najlepszej) decyzji w moim życiu.
Kilka lat temu zakochałam się w bulterierach – wypatrzyłam hodowlę i zaczęłam odkładać pieniądze na psiaka tej rasy. Postanowiłam zalogować się na wszystkie możliwe fora związane z 'bulową’ tematyką i czytałam, czytałam, czytałam… żeby jak najlepiej przygotować się na pojawienie się nowego członka rodziny.
Fora dotyczyły nie tylko bulterierów – znajdowały się tam działy poświęcone innym TTB (terierom typu bull) oraz psom w typie rasy. Prezentowano tam psiaki, które miały domki. Był też dział adopcji.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Zachwycałam się piękną pitbulką, która została wyrwana z okropnego schroniska (określanego nawet mianem 'obozu dla psów’) przez fundację ratującą TTB i szczęśliwie znalazła nowy dom. Podobała mi się niesamowicie. Miała w sobie coś, co mnie urzekło. Rzec można – miłość od pierwszego wejrzenia 🙂 Po kilkunastu dniach z przerażeniem zauważyłam, że psina ponownie szuka domu! Jej nowa opiekunka „nie mogła” się nią dłużej zajmować… Zareagowałam natychmiast – stwierdziłam „to jest TEN pies”!
Napisałam do jej ówczesnej opiekunki i wyraziłam chęć adopcji psinki. Nie zważałam na odległość (praktycznie drugi koniec Polski) ani na to, że nie poznałam psa osobiście. Dzień po rozmowie z opiekunką suni dowiedziałam się, że została już ona odebrana przez fundację – zgodnie z umową to fundacji powinien zostać przekazany pies w przypadku, gdy nowy opiekun nie może się nim już zajmować. Moje rozmowy z nimi wydawały się trwać w nieskończoność, ale w końcu (po „prześwietleniu” mnie wzdłuż i wszerz) uzyskałam zgodę na przyjazd do rudej piękności! Kilkaset kilometrów (w deszczu i stresie) i kilka godzin później witałam się z Shivą! To było w listopadzie, pięć lat temu.
Jak jedna decyzja może zmienić Twoje życie
I tak oto zamiast rodowodowego bulteriera mam sunię w typie pitbulla… Myślę, że po prostu tak miało być – miałyśmy na siebie trafić. Shiva uwielbia się przytulać, jest cudowna i kochana mimo zła, które spotkało ją w ciągu pierwszych dwóch lat życia (podczas zdjęcia RTG znaleziono u niej ślady śrutu, miała tez mnóstwo blizn, prawdopodobnie po pogryzieniach). Uwielbiam spędzać z nią czas (i jestem pewna, że ze wzajemnością) i nie wyobrażam sobie, że mogłabym pięć lat temu podjąć inną decyzję!
Jeżeli ktoś nie jest przekonany, że adopcja to dobry sposób na zyskanie nowego członka rodziny – proszę się nie wahać! Proszę udać się do najbliższego schroniska, fundacji lub poszperać w Internecie – spojrzeć w oczy psiaków, które żyją nadzieją na kochający i troskliwy dom i po prostu zakochać się w którymś z nich!
Nie kupuj – adoptuj! Daj szansę schroniskowemu zwierzakowi i uratuj mu życie 🙂
Autor tekstu: Magdalena Deja