Jedna ruda, druga piękna w kropki – historia Korki i Ygritte
Krótka historia o psie idealnym, o tym dlaczego już nigdy nie adoptuję szczeniaka i studenckim życiu wśród merdających ogonów 😉
Od zawsze kochałam zwierzęta i chciałam zostać weterynarzem. Kiedyś byłam bardziej kociarą, ale z czasem zaczęłam marzyć o psie. Dziś oba z marzenia spełniam.
Ja i one dwie – Ruda Idealna i Biała w Kropki… Po prostu, biała w kropki.
Zaczęło się na przełomie roku 2008 i 2009. Była zima, wtedy poznałam Rudą Idealną. U jej szyi wisiał wielki karabinek – zwieńczenie półtora metrowego łańcucha, a obok leżało szczenię. Miała 9 miesięcy, 5kg, dokładny zarys żeber, milion pcheł oraz coś, co nie pozwalało mi przestać o niej myśleć.
Przechodząc tamtędy zaglądałam do niej i spędzałyśmy razem czas. Obiecałam jej, że ją uratuję, co zrobiłam, wbrew wszystkim. Tak właśnie zaczęła się nasza wspólna droga. Bała się wszystkiego – od burzy, poprzez parkiet, firanki, skończywszy na dotyku.
Większość czasu spędzała pod łóżkiem albo w szafie. I próbowała uciekać. W miejsce, z którego ją zabrałam… Chcąc opisać nasze życie musiałabym napisać książkę – to też jej obiecałam. Setki spędzonych razem dni. Masa pracy, czasu i cierpliwości w nadziei, że kiedyś będzie „normalnym psem”.
Dziś jest psem idealnym, w pełnym tego słowa znaczeniu. Okazała się być niezwykle inteligentna – zna dziesiątki komend, które sama wymyśla. Jest urocza i przebiegła. Potrafi zawsze osiągnąć to co chce.
Przez te 7 lat rozkwitła. Na mój widok tańczy całą sobą i cieszy się nawet gdy wychodzę z łazienki. Zawsze jest przy mnie, zawsze w gotowości.
Uzależniłyśmy się od siebie. Z psa łańcuchowego stała się psem w centrum wielkiego miasta. Zjeździła ze mną całą Polskę i nie tylko. Pływała w morzu, na łodzi. Robiła pokazy w przedszkolu, albo popisy na wykładzie przemykając między znajomymi 🙂 Korka – mój pies idealny.
Tak prowadziłyśmy życie we dwie – zawsze razem. Spokojne, poukładane i idealne jak ona sama. Trzy lata temu z tyłu mojej głowy pojawiła się myśl o drugim psie. Tłumiona jednak była czymś, co nazywane jest zdrowym rozsądkiem.
18.06.2014 pojechałam z innymi wolontariuszami fundacji Dar Serca łapać dziką sukę ze szczeniętami. Wróciłyśmy z maluchami, których „nie było gdzie wsadzić”. Zabrałam je więc do siebie, na tymczas Nigdy nie miałam problemów z moimi tymczasowiczami, ale wiedziałam, że tym razem będę mieć – i to spory.
Byłam tego pewna od momentu, gdy zobaczyłam Białą w Kropki pierwszy raz – gdy warczała na mnie i szczekała w obronie pozostałych maluchów. I tak też się stało.
Mimo telefonów o adopcję ciągle mi coś nie grało… Rodzeństwo już dawno znalazło dom, a ona… Cóż. Już wtedy była moja. Żadne opinie, bym nigdy nie brała dzikiego szczeniaka nie pomogły. I została.
Nasz pierwszy rok był straszny… Szczekała na absolutnie wszystko – psy, dzieci, rowery… Wiedziałam, że będzie trudno, ale nie myślałam, że aż tak. Dziś znam ją na wylot. Wiem, kto jej się nie podoba.
Funkcjonujemy razem świetnie i choć nie jest psem, który szaleje na mój widok i lubi tylko siebie, to nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Ygritte – dzika z Gry o tron. I taka właśnie jest – niezależna, nieuchwytna, inna niż wszystkie psy.
Jesteśmy we trzy, nierozłączne. Razem stanowimy zgrany zespół – nie straszne nam sesje, szukanie mieszkania przyjaznego zwierzakom i podróże PKP przez pół Polski.
Choć pies (a nawet dwa) i studia brzmią razem absurdalnie to nigdy nie zrezygnowałabym z tego absurdu. Kolejny raz podjęłabym dokładnie takie same decyzje.
Autorka tekstu: Ola Plizga
Dziękujemy za podzielenie się z nami tą wspaniałą historią! <3