Bo „stary pies to pies marzeń” – Emerytura na 4 łapach
Co robi pies, który w wieku 11 lat został adoptowany po 7 latach i trafia zza krat do domu? W pierwszym momencie biega podekscytowany i nie wie co ze sobą zrobić. W końcu rzuca się na kanapę i z ulgą wtula się w poduszkę. Tak zaczęła się moja przygoda z prawdziwym psim emerytem.
Może warto zacząć od przedstawienia Negry. Adoptowałam ją z Fundacji AST, kiedy miała 7 lat . Znaleziona w Szczecinie ciężarna suczka trafiła do schroniska, a następnie zawitała w fundacyjne progi. Czekała na mnie aż 2 lata. Mimo mojego doświadczenia nasze początki nie były łatwe. Nigdy nie spotkałam się z tak nietypowym psem i charakterem. Była uparta, nieugięta, sama podejmowała decyzje – typowa indywidualistka, do tego po przejściach. Jednocześnie w tym wszystkim była najbardziej uroczą suczką, a kiedy zaczęła ufać i się otwierać dała się poznać jako ideał. Po ciężkiej pracy i nauce siebie wzajemnie zmieniła się nie do poznania – psiak zrównoważony, cierpliwy i spokojny.
Negra jest psem niezwykle wytrzymałym. W bardzo krótkim czasie zdarzyło jej się mieć wylew, spaść z 5 metrowej skały, następnie z ogromnym szczęściem przeżyła pęknięcie guza na śledzionie. Kolejne było spotkanie ze żmiją w Bieszczadach, a na końcu został wykryty nowotwór skóry w II stopniu zaawansowania. Poza tym męczenie się z alergią, niedoczynnością tarczycy i krwiakami na uszach, które teraz dają efekt widoczny na zdjęciach.
W międzyczasie, kiedy akurat zdrowie dopisywało zaczęła się nasza przygoda z domem tymczasowym. Psiaki przy niej zmieniały się w równie spokojne istoty, obdarzały ją ogromnym szacunkiem i zaufaniem. Niestety po pewnym czasie zauważyłam, że nie jest tak szczęśliwa przy młodych psach, tak jakby wysysały z niej energię i radość. Pierwsza próba adopcji 13-latka nie udała się, brak zgody właściciela mieszkania.
Minęło trochę czasu i bywając w schronisku (przychodziłam i wciąż przychodzę pomagać, ale nigdy nie udało mi się zostać oficjalnie wolontariuszem) w kwietniu 2014 roku zobaczyłam Tigerka. Leżał taki biedny, nie zainteresowany niczym w tym betonowym boksie. Wtedy odnalazłam wydarzenie Tigera, rozmawiałam z Beatką, która bywała u niego często na spacerze ze swoją astką. Myślałam, płakałam, kombinowałam. W planach była zmiana mieszkania z kawalerki na większe. Wtedy też nastąpiło dużo zmian w naszym życiu i od kwietnia przyłożyłam się bardziej do pracy z moją już wtedy 9-latką.
Nie minęło nawet pół roku i nie wytrzymałam. We wrześniu już byłam razem z Negrą w schronisku i poznawałam ją z Tigerkiem. Przed tym dużo się o nim dowiadywałam i kto zna ten wie, że nie miał dobrej opinii. Kiedy weszłyśmy do budynku i czekałyśmy na seniora pojawili się prawie wszyscy pracownicy z przejęciem czekając co się stanie oraz czy się zaakceptują.
Pierwszy spacer odbył się bez problemu, psy się tolerowały, ale i ignorowały. 3 dni później odbierałam Tigerka ze schroniska. Wtedy właśnie zaczęła się prawdziwa przygoda z psim emerytem. Jeszcze więcej pracy, w której oczywiście pomagała Negra, a także mnóstwo ludzi, którzy nam kibicowali. Po długiej pracy, walce i uczeniu się życia ze sobą nagle przyszedł ten dzień, kiedy poczułam, że jest tak jak powinno być.
Tiger okazał się być przesympatycznym psiakiem, oddanym, zupełnie niezrażonym swoją przeszłością. Oddał nam całe swoje serce, był moim kolejnym psim ideałem. A Negra? W końcu miała swojego wymarzonego dziadka w domu, który nie wchodził jej na głowę. Oboje szanowali swoją przestrzeń, świetnie się zrozumieli i wiedzieli czego wzajemnie oczekują. Tigerek był adoptowany jako 11-letni psiak z lekkimi problemami zdrowotnym.
Najgorsze problemy miał ze zwyrodnieniem stawów. Nasze szczęśliwe życie nagle zostało zaburzone przez cierpienie ukochanego psiaka. Mając ogromne wsparcie wspaniałego weterynarza udawało nam się z tym walczyć. Niestety z miesiąca na miesiąc, mimo wspaniałych wspólnych wakacji zaczął się sypać coraz bardziej. Czego mogłam się spodziewać adoptując starego psa? Przecież nie kolejnych długich 10 lat.
Dziś w wieku 13 lat Tigerek ma coraz większe problemy z chodzeniem, już zostaje nam coraz mniej wyjść awaryjnych, jak mu pomagać. Pojawiły się też problemy z sercem, trzustką i guzy w klatce piersiowej. Dziś nie ruszamy się bez leków przeciwbólowych, leków podawanych w ostateczności, inhalatora, całodobowego dostępu do dwóch najwspanialszych weterynarzy, a także pomoc wspaniałej Isi, która rehabilituje Tigerka.
Ale to nic w porównaniu do tego jak bardzo mogłam pomóc i uratować tego psa, który nie miałby szans na pokazanie siebie i pewnie odszedłby samotnie w schronisku. To nic w porównaniu do ogromnej miłości jaką mi dał i tego czego mnie nauczył. Widzieć miłość i szczęście w jego oczach to najwspanialszy widok, ale i ulga dla mojego serca, które boli, kiedy on cierpi. Mój emeryt chce żyć, pokazuje to na każdym kroku i uwielbiam dni, kiedy czuje się lepiej i możemy wspólnie cieszyć się tą chwilą.
Taka decyzja – adopcji dwóch wspaniałych, starszych psów byłaby podjęta drugi raz, a teraz walczymy do końca i staram się zarazić innych uwielbieniem do staruszków. Bo „stary pies to pies marzeń”.
#StarszyNieZnaczyGorszy
Serdecznie zapraszamy na: Facebookowy fanpage, bloga oraz instagram emerytów.
Autorką tekstu i opiekunką Negry i Tigerka jest Sylwia Gil. Dziękujemy za podzielenie się swoją historią. 🙂