Największe szczęście przychodzi znienacka – historia Grejsi
Kilka lat temu, będąc jeszcze nastolatką, udałam się z koleżanką (na wagary) do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Krakowie. Byłam ciekawa jak tam jest. Wchodząc do środka, słychać było odgłosy szczekających, wyjących psów.
W pierwszym boksie, który zobaczyłam, była mała, ruda, przerażona psinka.
Była jedynym psem, który nie wydał z siebie żadnego dźwięku.
Podeszłam bliżej i wtedy psina położyła się, wyciągając w moim kierunku przednie łapki pod niewielką szparę u dołu boksu.
To był ten moment.
Powiedziałam do koleżanki: „Nie wyjdę stąd bez tego psa”. Tak też się stało.
W ten sposób adoptowałam 11-miesięczną suczkę, które w jednej chwili skradła moje serce. Minęło kilka lat i każdy kolejny dzień utwierdza mnie w przekonaniu, że to była NAJLEPSZA decyzja w moim życiu. Grejsi (bo tak jej dałam na imię) jest taka jak ja. Jesteśmy jak jeden zgrany organizm.
Gdy jestem smutna, ona też. Gdy się cieszę, ona cieszy się razem ze mną. Czuje wszystkie moje emocje i przeżywa je razem ze mną.
A ponadto, jest najwierniejszym psem na świecie i docenia wszystko, co dla niej robię. Kiedyś chciałam kupić labradora. Grejsi jest mieszańcem, który nawet obok labradora nie stał. Nigdy w życiu nie zamieniłabym jej na innego, rasowego psa. Nie potrafię opisać słowami, ile daje mi szczęścia i jak bardzo ją kocham. Wiem jedno.
Mój świat z Grejsi stał się bardziej kolorowy
ADOPCJA TO COŚ WSPANIAŁEGO. Może na zawsze zmienić na lepsze i psie, i ludzkie życie.
Autorka tekstu: Klaudia Kijowska