Południowy temperament – w podróży z reaktywnym psem
Dość długo przymierzałam się do tego, aby opisać moją podróż do Hiszpanii, ale trudno było znaleźć odpowiedni punkt zaczepienia. Hugo, mój pies, jeździ ze mną wszędzie. Kropka. Właściwie można by na tym zakończyć ten wpis, bo przecież to nic nadzwyczajnego. Gdzie ja, tam on – to chyba oczywiste?
Po pewnym czasie uzmysłowiłam sobie, że może nie jest to tak oczywiste. W końcu ta nieoczywistość wpatrywała się we mnie drwiąco przez długie miesiące.
Hugo nie jest zwykłym perro iberico. Jest psem reaktywnym.
El perro reactivo
Hiszpania miała być naszym domem przez kolejne 4 miesiące. Hugo czuje się niepewnie w kontaktach z obcymi psami i to stanowi źródło jego reaktywności. Nie znaczy to jednak, że musi siedzieć cały czas w domu. Moim obowiązkiem jest zadbać o jego komfort (i bezpieczeństwo otoczenia).
W związku z tym postanowiłam nauczyć się kilku fraz, które pomogą mi w codziennych kontaktach z napotkanymi psami i ich opiekunami. Nauka kilku hiszpańskich zwrotów nie wydawała się szczególnie skomplikowana.
Trudniejsze było zrozumienie odpowiedzi, więc zależało mi na tym, aby moje enigmatyczne hasła nie skłaniały ludzi do dalszej dyskusji. Próbowałam używać pojedynczych słów, np. el perro reactivo, gruñir, do momentu gdy Drugi Człowiek wskazał Hugo mijającemu nas przechodniowi z psem, mówiąc lakonicznie: esta loco. Błyskawicznie dodałam to określenie do mojego słownika.
Plusy i minusy podróży z małym psem
Hiszpańska przygoda była idealną okazją do sprawdzenia wachlarza umiejętności jakie posiadł Hugo. Uwierzcie lub nie, ale jest to całkiem szeroki wachlarz.
Wygląd pomaga. Hugo jest mały i uroczy, w związku z czym ludzie reagują na niego z sympatią – nie mieliśmy większych trudności ze znalezieniem mieszkania czy wejściem do baru tapas.
Kompaktowość jest niewątpliwie przydatna – w każdej chwili mogę wziąć psa na ręce (np. gdy robi się zbyt tłoczno), jego akcesoria (klatka, miska itd.) nie zajmują dużo miejsca, przez co łatwiej z nim podróżować).
Drugą stroną medalu są „zaczepiacze” – obcy ludzie, którzy cmokają, wołają psa i wyciągają ręce, by go pogłaskać. W naszym wypadku największym niebezpieczeństwem jest to, że Hugo zaliże przypadkowego cmokacza lub wybrudzi mu spodnie, radośnie podskakując.
Natomiast mając psa, który ma problem z ludźmi, zwróciłabym szczególną uwagę na unikanie takich spotkań. Niestety, mnóstwo osób ignoruje sygnały ostrzegawcze płynące od niewielkich psów. Muszę przyznać, że na tym polu Hugo zabłysnął, bo właściwie ignorował 90% zaczepiaczy.
Psi savoir vivre
Podróżowanie z psem niesie za sobą pewne ograniczenia. Nie mamy wstępu do muzeów czy katedr, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wstąpić do baru Tapas i skosztować nieco przepysznej Sangrii.
Hugo w restauracjach zachowuje się zupełnie nieźle. Nie jest psem, który położy się i zaśnie (jest zbyt skoncentrowany na zaklinaniu jedzenia). Nie będę was oszukiwać, zdarza mu się namierzyć leżącą na ziemi frytkę z czyjegoś obiadu i wykorzystuje każdą okazję, by się do niej zbliżyć. Ale generalnie jest spokojny i nie robi scen.
W jednej z restauracji nie pozwolono mi wejść z nim do toalety, ponieważ niektórym psom zdarzało się tam załatwić. Pomyślałam, że „Hugo nigdy by tego nie zrobił (mam nadzieję…)!”, ale oczywiście zastosowałam się do zakazu.
Wyszłam, nieco zażenowana zachowaniem psiarzy. Ludzie, miejcie swoje psy pod kontrolą! A jeśli zdarzy się jakaś wpadka – posprzątajcie! To takie proste.
Co do sprzątania po psie. Uliczki w wielu hiszpańskich miasteczkach wyłożone są białymi, kamiennymi płytami. Niekiedy nie uświadczysz nawet skrawka trawy. W związku z tym zdarzało się, że Hugo załatwił się na chodniku. Na początku sam wydawał się tym lekko zawstydzony, ale byłby jeszcze bardziej, gdybym nie miała ze sobą woreczka i zostawiła haniebną pamiątkę za nami.
Zarządzanie środowiskiem
Podróżując z reaktywnym psem, musisz mieć radar wokół głowy. Mój radar został wbudowany na długo przed jakimkolwiek wyjazdem, co wiele ułatwiło, ale nie można mieć złudzeń – ciągłe skanowanie środowiska w poszukiwaniu bodźców, które mogą wyprowadzić psa z równowagi jest na dłuższą metę męczące.
Na tym etapie mojego życia z Hugiem jest wiele psów, które możemy wyminąć bez większych trudności (co najwyżej Hugo ciągnie nieco w ich stronę). Psy, które spotykamy w restauracjach zwykle nie stanowią problemu – o ile nie zbliżają się do nas – i nie przeszkadzają w zaklinaniu tapasów.
Na trudniejsze sytuacje (np. wąskie przejścia) mam opracowane kilka taktyk. Staram się, aby Hugo miał kontrolę nad sytuacją dlatego używam komend. Jeśli decyduję, że wezmę go na ręce, uprzedzam go, mówiąc: „rączki, rączki”. Hugo zna tę „taktykę” w związku z czym często wybija się z ziemi, gdy tylko podsuwam ręce. Branie na ręce to nasze zarządzanie kryzysowe, robię to w sytuacji, gdy wiem, że Hugo nie będzie w stanie powstrzymać swoich reakcji i wybuchnie.
Czasem zdarzają się wpadki. W poszukiwaniu mieszkania, wraz z Hugiem, zaszliśmy do biura agencji nieruchomości. Hugo położył się grzecznie, spokojnie, czekając aż przestaniemy rozmawiać. Agencja miała się z nami skontaktować, jeśli znajdą odpowiednie lokum. Niestety, kiedy wychodziliśmy ze spotkania, w progu stanął chihuahua i Hugo pokazał swoje gorsze oblicze. Zabawna sprawa. Agencja nigdy się z nami nie skontaktowała.
Odpoczynek
W trakcie wyjazdów Hugo nie towarzyszy nam w każdej wycieczce. Są takie miejsca, w których pies nie czułby się dobrze albo my sami chcielibyśmy zwiedzić zabytki, do których psy nie mają wstępu.
To chyba najmocniejsza strona mojego psa. Hugo może zostać dosłownie wszędzie. Mogę podrzucić go do znajomych lub rodziny bez obaw, że będzie czuł się porzucony. Gdy wracamy jest zaspany i często przeciągając się, spogląda na nas, „mówiąc”: „Ooo, tak szybko wróciliście? Macie coś smacznego?”.
Mimo to trzymam się jednej żelaznej zasady. Zostawiając go samego w nowym miejscu, zawsze zamykam go w przenośnym transporterze. Wiem, że on czuje się w nim bezpiecznie i komfortowo, ale mam też pewność, że nie zaskoczy mnie jakimś niecodziennym pomysłem.
Kiedy widzę, że Hugo czuje się w pewniej w nowym miejscu (czyt. wie, która poduszka należy do mnie), pozostawiam klatkę otwartą. Wybieram pokój, w którym spędzamy najwięcej czasu i jest najwięcej naszych zapachów, na ogół jest to sypialnia.
Psie maniery – zestaw przydatnych umiejętności
Jeśli miałabym wybrać, jakie umiejętności są najważniejsze, aby wszyscy czuli się komfortowo w podróży z psem, to wymieniłabym:
– łatwość w dostosowaniu się do nowych warunków i okoliczności
– odpowiednio zsocjalizowany (nie boi się dużych skupisk ludzi, nie jest szczególnie wrażliwy na miejski zgiełk, zmiany w otoczeniu itp.)
– jest dobrze wychowany – tak, nawet Jack Russell może mieć nieco ogłady (np. siad, leżeć, zostań, zostaw, umiejętność chodzenia na luźnej smyczy)
– nie ma problemów z zostawaniem samemu w nowym miejscu (nie szczeka, nie piszczy, nie niszczy – umie wypoczywać w samotności).
Pisząc ten tekst, chciałam pokazać, że pies może i powinien być częścią twojego życia, a nie przeszkodą w realizacji planów i marzeń. Co roku pęka mi serce na myśl o psiakach porzuconych przed wakacjami, bo nie zmieściły się do przysłowiowej walizki.
Takie zachowanie nie ma wytłumaczenia, jednak widzę, że naszemu społeczeństwu nadal brakuje wyobraźni w kontekście wyjazdów z psem.
Pamiętam, gdy oznajmiłam, że wyjeżdżam na kilka miesięcy do Hiszpanii – jak wiele osób pytało: „A co z Hugiem?”, moja odpowiedź zawsze była ta sama: „A co ma z nim być? Musi nauczyć się hiszpańskiego”. Nie było takiej opcji, żeby miał z nami nie jechać.
Tak naprawdę najlepszą częścią wyjazdu w nieznane było to, że jechaliśmy razem. Pies i jego Dwa Człowieki.
Jeśli tego nie rozumiesz, to nie ma w tym nic złego, ale… możliwe, że jeszcze nie nadszedł czas na psa. 🙂
Więcej o życiu z Hugo możecie przeczytać na: https://martaandhugo.wordpress.com
Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej o podróżowaniu z Psiakiem, przeczytaj pozostałe teksty z kategorii #wTrasieDaSię.
Włącz się do akcji przeciwko porzuceniom!
Wejdź na stronę www.karmimypsiaki.pl/wtrasiedasie i zobacz, jak możesz wesprzeć inicjatywę.