Rago – o tym, że nawet jeśli jest trudno, to warto walczyć
Historia adopcji Rago to historia o tym, że nie wolno się poddawać. O tym że Psiak po adopcji może być trudny. Ale jak już wypracujemy poprawę, miłość będzie jeszcze większa.
Ogłoszenie o jego adopcji podesłała mi siostra, było to jedno z wielu jakie widziałam w ciągu dwóch miesięcy. Patrzę, czytam i myślę: „pół kraju stąd? Niby jest napisane, że pomogą w transporcie”. Zanim postanowiłam skontaktować się z fundacją, dużo myślałam. O tym co nas czeka, jak się przygotować, jak się zachowywać, ale przede wszystkim dużo myślałam o nim.
Nie było dnia, żebym przed oczami nie miała jego rudej mordki i tych błyskotliwych oczu. W końcu postanowiłam zadzwonić pod wskazany numer i zostałam przekierowana do osoby, u której tymczasował.
Wspólne początki
Został mi opisany jako psi ideał: grzeczny, kocha ludzi, jak zostaje sam w domu, to tylko śpi, nie niszczy, nie szczeka, nie rozrabia. Czy powinnam wtedy zacząć zastanawiać się, dlaczego jest tak idealnie? Niby tak, ale w końcu ile słyszy się historii o szczęśliwych adopcjach i psich aniołach? Ja czytałam ich bardzo wiele.
W końcu, po kilku rozmowach umówiliśmy się na wizytę przedadopcyjną, wszystko poszło fajnie i na drugi dzień, będąc w pracy, dostałam sms z informacją, że jeszcze wtedy Rudy, jest już nasz. Nie mogłam się opanować ze szczęścia i trochę się popłakałam, po pracy przydał się mały shopping. 🙂
Przyjechał następnego dnia o godzinie 13. Wparował do mieszkania jak torpeda, obwąchał wszystko, posikał się na środku salonu i polecieliśmy na dłuuuugi spacer po okolicy.
Przez prawie dwa miesiące Rago faktycznie wydawał się psim ideałem, pomału poznawał całą rodzinę, zdobywał psich przyjaciół, nawet bawił się z dziećmi.
Pierwsze kłopoty
Faktycznie, wszystko było idealnie. No właśnie, było. Co stało się później? To był moment, dzień jak co dzień, wizyta mojej siostry z jej psiakiem, którzy przychodzili do nas bardzo często, z którymi chodziliśmy codziennie na spacery. Siostra go głaskała, a on nagle wyskoczył jej do twarzy i j ugryzł. Od tego momentu było tylko gorzej.
Nagle wszyscy ludzie stali się celami jego niespodziewanych ataków, samochody, rowery, wszystko co się poruszało. Nawet moja mama, z którą nadal mieszkam, nie mogła czuć się bezpiecznie, bo potrafił na nią wystrzelić, jak przechodziła obok pokoju.
Skontaktowałam się z fundacją. Zaproponowali behawiorystę, który stwierdził, że najpierw potrzeba nam wszystkich badań. Może to były reakcje bólowe? Może problemy neurologiczne, padaczka? Jechaliśmy aż 300 km w jedną stronę, aby go zbadać. Oprócz lekkiego zapalenia ucha, nic mu nie dolegało. Wtedy mogliśmy się utwierdzić w przekonaniu, że po prostu minął okres aklimatyzacji, poczuł się pewnie i wszystko zaczynało wychodzić.
Przez ten rok przeszliśmy bardzo wiele. Najgorsze były ataki Rago na domowników. Nie wiedziałam, czy tym razem wyskoczy, czy mogę iść spać spokojnie, bez stresu. Nie ukrywam, bardzo długo nie mogłam spać, bo zastanawiałam się, co mamy robić i jak będzie teraz wyglądało życie.
Było bardzo, bardzo ciężko, bo reakcje Rago były bardzo nieprzewidywalne. Na tę samą sytuację reagował jednego dnia spokojnie, a na drugi dzień rzucał się jak opętany.
Nie poddajemy się!
Jak jest teraz? Nikt oprócz mnie, czy mojej mamy nie może go dotknąć, bo od razu rzuca się z zębami. Na razie nie ma mowy, aby ponownie bawił się z dzieciakami, czy rodziną jak wcześniej (sama nie wiem, czy kiedyś mu na tyle zaufam). Do psów jest bardzo dominujący, do czasu jak nie spotka kogoś, kto sobie na to nie pozwoli, wtedy jest potulny jak baranek. Łata agresywnego już do niego została przypięta. A i my nie raz zostaliśmy ocenieni, jako nie tacy fajni, skoro nasz Psiak tak się zachowuje.
Rago jest bardzo ciężkim psem, żeby żyć z nim dalej, trzeba było poznać dokładnie psią psychikę i w końcu zrozumieć, o co chodzi. Kiedy tylko zrozumiałam, znalazłam sposoby, które idealnie na niego działają. Co prawda sprawia wrażenie, jakby nie potrafił uczyć się czegoś „długoterminowo”, jakby nie umiał przystosować się do sytuacji, które powtarzamy codziennie.
Psiak z charakterem
Jest bardzo niezależny, na spacerach mnie w ogóle nie potrzebuje, jeżeli chcę, żeby wykonał komendę, musi wiedzieć, że będzie mu się to bardzo opłacało. Nie zrobi nic za darmo, nie można też na nim nic wymusić, bo może się to źle skończyć. Pomimo spotykania się codziennie z tą samą osobą, przez długi czas, Rago nie pozwala do siebie podejść.
Przez cały ten czas, ja zostałam ugryziona tylko dwa razy. Jeden był zupełnie z mojej winy – złapałam go nagle za obrożę. Ale drugi raz był dla mnie kompletnie niezrozumiały, bo wyskoczył na mnie podczas zabawy, a bawiliśmy się tak samo jak zawsze. Oprócz tych dwóch razy, nawet na mnie nie warknął.
To ja od początku mogłam wszystko przy nim robić, kąpać, czesać, obcinać pazury, robić przegląd paszczy. Od jakiegoś czasu Rago troszeczkę się zmienił, zrobił się o wiele weselszy, sam zaczepia do zabawy czy przychodzi prosić o głaskanie.
Każdego dnia, nawet na kanapie, leży coraz bliżej, często teraz też leży mi głową na kolanach, a ja mogę go głaskać, bo on tego w końcu chce. Zrobił się mega kochany, ale taki przywilej mają tylko dwie osoby.
Nie wiem, ile czasu zajmie nam, aby nie rzucał się z takim zaangażowaniem, jak tylko ktoś do nas przychodzi, albo powie coś do niego na spacerze, czy jakkolwiek, najdelikatniej, będzie chciał nawiązać z nim kontakt. Nie wiem, ile czasu minie aż zrozumie, że może mi zaufać i poczuje się w pełni bezpieczny. Czasami zastanawiam się, czy taki moment w ogóle nadejdzie, ale hej, podobno nie można się poddawać!
Nie mam zamiaru odpuścić, bo kocham tego gamonia całym sercem, pogodziłam się z jego wadami i pracujemy ciężko nad naszą wspólną przyszłością. Czy nam się uda? Trzymajcie kciuki.
Ps. Ciężko pisało mi się to wszystko, bo ciągle podrzucał mi rękę i kazał się głaskać.