WASZE HISTORIE

Miłość od trzeciego wejrzenia – historia adopcji Watsona

Cześć, nazywam się Watson. Psi detektyw Watson ?.

Kiedyś nazywałem się chyba inaczej, bo to imię nadano mi w pierwszym schronisku, w którym byłem, w środkowej Polsce.

Znaleźli mnie błąkającego się, mokrego… Nie pamiętam, czy uciekłem w trakcie burzy, czy może byłem ofiarą wakacji? Tak czy inaczej, nikt po mnie nie przyszedł.

Jednak nie siedziałem w schronisku długo – pewna pani z Gdyni postanowiła dać mi dom. I tak oto pojechałem na daleką północ.

Niestety ten „dom” okazał się jedynie krótkim przystankiem na mojej drodze. Trochę mi się nudziło na tamtejszym podwórku, więc robiłem sobie wycieczki. No i z którejś z tych wycieczek ktoś zabrał mnie do Ciapkowa. Miałem chip, pani z Gdyni zgłosiła się, niestety tylko po to, żeby powiedzieć, że mnie już nie weźmie.

Watson

Tak oto spędziłem kilka miesięcy w gdyńskim Ciapkowie. Nie było tak źle – mili ludzie, fajni kumple, ale jednak brakowało własnego kąta i własnych ludzi.

I tak pewnego dnia przyszła Ona. Specjalnie po to, żeby mnie poznać!

Przyszła z siostrą i przyznam szczerze, że najpierw z nią załapałem lepszy kontakt. Ona była troszkę wycofana, więc ja też się nie narzucałem. Dopiero potem dowiedziałem się, że to dlatego, że nigdy nie miała psiego kumpla. Ba, podobno przez większość życia panicznie bała się wszystkich psów. Rozumiecie to? Nawet takich słodziaków, jak ja! Dopiero poznawała psi świat i zaczynała się do niego przekonywać…

Minęło kilka dni. I przyszła znów! Tym razem Ona i On – jak się okazało, moja nowa rodzina. Poszliśmy na krótki spacer, ale każde z nas już wiedziało, że wcale nie jest nam potrzebne zapoznawanie się. Odtąd będziemy razem i już!

Zamieszkałem na jednym z gdańskich osiedli. Nie powiem, żeby było mi z początku jakoś bardzo łatwo. Trochę ciężko mi się było odnaleźć, robiłem smutne miny i głównie leżałem.

Próbowałem spać, ale musiałem czuwać, bo Ona ciągle gdzieś łaziła. Musiałem sprawdzać, czy na pewno tylko do toalety? A co, jeśli w toalecie coś Jej się stanie? Chodziłem za Nią krok w krok, żeby na pewno Jej nie zgubić!

Najgorzej jednak było, gdy i On, i Ona wychodzili z domu i zostawiali mnie SAMEGO.

Próbowałem do tego nie dopuścić, wybiegałem na klatkę przed nimi, ale zawsze udawało im się mnie przechytrzyć. Bardzo tego nie lubiłem. Skąd mogłem wiedzieć, czy wrócą? Czy nie zostanę znowu sam? Po raz trzeci w moim krótkim życiu…?

Szczekałem, piszczałem, drapałem drzwi i ścianę, szukałem czegoś, na czym mógłbym wyładować stres – chociażby jakiegoś buta. Jednak z każdym dniem okazywało się, że wracają. Zawsze wracali. Powoli stres mijał i zrozumiałem, że Jej wcale nie trzeba tak pilnować, a gdy jest się samemu, spokojnie można się przecież zdrzemnąć…

Ach, a ilu rzeczy się nauczyłem!

iadać, leżeć, łapę podawać, zostawać w miejscu i przychodzić na zawołanie, dotykać noskiem ręki, robić słupek… i inne takie ?. Byłem nawet na szkoleniu!

Trochę mi było wstyd, że taki stary koń jak ja do szkoły chodzi, ale Ona mówiła, że to Jej jest ta szkoła potrzebna, a nie mi – żeby wiedzieć, jak ze mną pracować.

Watson

Powoli uczyłem się też fachu detektywa – wyszukiwałem smaczki wśród frędzli, potem różne pachnące rzeczy w całym domu, a nawet tropiłem ludzi w lesie!

I tak w domu minęło mi 1,5 roku. Czas, w ciągu którego nauczyłem się wyluzować, mieć uśmiech na pysku i pokochać własną kanapę.

Przyznaję, że do tej kanapy, to mi trochę tyłek przyrósł. I pewnego dnia stwierdziłem: dość! Trzeba z tym psim życiem zrobić coś sensownego! Wtedy postanowiłem zostać detektywem. Bo wyobrażacie sobie, że w psim świecie nie ma ani jednego detektywa…? Nikogo, kto pomógłby znaleźć zaginioną piłeczkę albo wykrył mordercę misia. A do tego jeszcze odnalazł zaginione domy. Dlatego tym właśnie postanowiłem się zająć.

I tak oto ja, niegdyś bezdomniak i mieszkaniec dwóch różnych schronisk, mam swój dom, swoją rodzinę, kanapę, pełna michę i pracę – i tego samego życzę wszystkim moim psim kumplom!


Autor tekstu: Watson – psi detektyw.


 

Pokaż wiecej

Marta Adaśko

Absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prywatnie szczęśliwa właścicielka Neli, najpiękniejszej na świecie suczki w typie owczarka niemieckiego. Od dziecka cierpi na nieuleczalną miłość do zwierzaków.

Powiązanie artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button