NAZYWAM SIĘ
blez
PRZEBYWAM W
Schronisko Psitulmnie w Zabrzu
Cześć. Mam na imię Blezz ale wszyscy i tak mówią do mnie Oskar. W zasadzie po ostatniej adopcji. Kiedy tu trafiłem po raz pierwszy byłem jeszcze młodziejaszkiem. Właściciel pozbył się mnie 9 czerwca 2011 roku przywiązując mnie do schroniskowego płotu. Od początku miałem duże problemy z brakiem pewności siebie, bałem się. Nie widziałem jak mam się zachować. Już wtedy personel schroniska szukał osoby doświadczonej, cierpliwej dla mnie. 7 września 2011 roku miałem nadzieję, że moje życie ulegnie niesamowitej zmianie. Wieści od adopcyjnych opiekunów wprawiały w zachwyt. Mieszkałem z innym psem, wysyłali zdjęcia jak wypoczywam na kanapie. Aż do 13 listopada 2015 roku tak, cztery lata miałem dom. Mój właściciel wyjchał za granicę, a osoba, która miała sprawować nade mną opiekę, kompletnie sobie ze mną nie radziła. Czasem leżę w swoim boksie i myślę kiedy trafi mi się szansa na którą tak długo czekam. Dlaczego ludzie adoptują dając nam szansę na lepsze jutro, po czym oddają albo po prostu nas porzucają. Może wyglądam na takiego, który niczym się nie przejmuje. Może nie widać po mojej kufie jak bardzo to przeżywam. Mój czas leci.. Nieubłagalnie.. Ponoć jesteśmy aniołami dlatego żyjemy krócej, bo nie musimy dwodzić, że jesteśmy dobrzy, bo po prostu tacy się już rodzimy. To dlaczego jeszcze tu jestem.. Dlaczego nikt nie dostrzegł kiedy się uśmiecham gdy w ruch leci moja ulubiona zabawka. Albo kiedy siadam na komendę i wyciągam łapkę by dostać smakołyka od opiekuna. Zobacz dobro w moich oczach.. Mój czas leci...
PS. Będę wdzięczny, jeśli opowiesz o akcji znajomym. Wtedy moi schroniskowi koledzy może też dostaną prezenty.
Nie wiesz, które produkty wybrać?
Przelej darowiznę jednorazową na ogólną pomoc Bezdomniakom: